czwartek, 13 marca 2014

Stoimy

Ekipa zbierała się na warszawskim lotnisku przez całą noc. Pomimo bezczelnego przekraczania wszelkich limitów dotyczących bagażu, bez problemu się odprawiliśmy i o świcie, w blasku Słońca przebijającego się przez poranne mgły ruszyliśmy do Brukseli. Podczas przesiadki pojawiły się delikatne komplikacje dotyczące zarówno bagaży rejestrowanych w postaci kartonów z rowerami, jak i naszych opasłych bagaży podręcznych. Na szczęście wszystkim udało się odprawić i już bez niespodzianek wylądowaliśmy w Casablance. Na lotnisku przepakowaliśmy się do busa i ruszyliśmy w kierunku Marrakeszu. Przed północą auto odmówiło współpracy. Bezsilni, staliśmy gdzieś na marokańskiej autostradzie, kilkadziesiąt kilometrów od miasta...
 
Zachodzące Słońce gdzieś nad Morzem Śródziemnym...
 
Stoimy. Środek nocy, wyciekający płyn chłodniczy i totalny brak jakiegokolwiek substytutu. Ani kropli wody, jedynie kupiona na lotnisku wódka, podstępnie umilająca nam podróż...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz